Jak pisać o pracy i oceniać to co zrobiłem?
A było przez ten długi okres – mało czasu na rzeźbienie. Życie – korygujące marzenia o pasji – rozdrobniło dzień, tydzień i narosłe lata. Chodziłem zaprzęgnięty w uprząż, skrojoną podporządkowaniem i mało parskałem na nie.
Opamiętanie nastąpiło, przed zachodem słońca. Zabrałem w kieszeń nóż samotności i siadałem bez względu na niż i wyż – przy rzeźbieniu. I zaciąłem siekierką i dłutem drewno. Szpicem, zraniłem wytrwały w oczekiwaniu kamień, a wcześniej elektrodą, rysowałem po metalu, by tymi przedłużaczami myśli – podszukać zastałą lub odszukać formę, znaleźć wyraz, fakturę, własną tęsknotę i siebie, wśród ludzi. I otworzyć pięciolinie i klucz grania, mazowieckiej sośnie – na śpiewanie, że blisko jest Żelazowa Wola i do Brochowa.
Pasą się na Kępie czerwińskiej, łaciate krowy. Płynie – wypolerowana, szeroko rozłożona Wisła, do Liszyna – Czernie i do Płocka. Stoją namalowane, brzuchate – rubensowskim kształtem obfite – chmury i patrzą w dal jak ja – i gdzie jest moje… - a pod nogami trawa, zielona soczysta, nadzieja – że będzie jeszcze…